Niektorzy decyduja sie na lot nad slynnym plaskowyzem Nasca dla samego lotu. I rzeczywiscie jest to przezycie. Malutki peruwianski samolocik, ktorym miota i trzesie na wszystkie strony stawia przed pytaniem, czy aby na pewno?? Duzo osob choruje w czasie lotu, choc nie sadze by rzucalo bardziej niz na krotkiej rzygliwej fali Baltyku.
Tak czy inaczej zabawa jest przednia. Lot trwa okolo 40 minut i pozwala zobaczyc slynne rysunki Nasca powstale na przestrzeni 300 r. przed Chrystusem i 800 r. n.e. Z tego czasu jest rowniez potezny system podziemnych akweduktow funcjonujacych do dzis. Rysunki przedstawiajace figury geometryczne oraz postaci zwierzece maja imponujace rozmiary – od kilkudziesieciu do blisko 200 metrow. Powstaly przez usuniecie warstwy zwiru i odsloniecie jasniejszej skaly. Pytanie w jakim celu, jak i przez kogo zostaly zaprojektowane pozostaje nadal bez odpowiedzi.
Rzeczywiscie robia wrazenie i ciesze sie, ze zdecydowalam sie na lot. Fajnie mi sie udalo, poniewaz zostalam “dolaczona” do samolotu, ktorym akurat lecial inspektor . Lot byl wzorowy, na biezaco komentowany w dwoch jezykach a figury starannie ogladane z obu stron. Znajac juz mentalnosc i jakosc uslug Peruwianczykow, rowniez ciesze sie podwojnie :)
Wsiadam zaraz do autobusu i jade na poludnie do Arequipa.
Sciskam serdecznie - karmelka