Chce mi sie smiac. Mysle o czasie kiedy lezalam na skorze polarnego niedzwiedzia w zasniezonej polnocnej Norwegii i czytalam o pierwszym krzyzu i pierwszym kosciele zbudowanym przez hiszpanskich konkwistadorow na nowej ziemi. Nagle poczulam, ze musze jechac do Peru. Impuls byl silny. Zaczelam dzialac od razu. Praca po 14 godzin/dobe, kupno biletu i slub kuzynki, na ktory wpadlam jak burza i poinformowalam cala rodzine, ze wyjezdzam za chwile na pol roku do Peru. Sama nie wiedzialam dokladnie po co i dokad. Szlajalam sie bez przekonania tu i tam az dotarlam i utknelam na dobre w Pisco. Zawsze marzylam o wolontariacie. Zrobilismy kawal dobrej roboty. Zawsze marzylam o super zyciu...
Kochani, rzadko sie zdarza, lub nie zdarza sie wcale, ze nic sie u mnie nie dzieje.
Z okazji moich urodzin mam dla Was serdeczne pozdrowienia i wiadomosc, ze wychodze za maz. Spotkalam tu swoja druga, peruwianska polowe i zenimy sie w marcu.
To kolejna dluzsza historia i od razu odpowiem na pytanie, ktore cisnie sie na usta: nie, nie jestem w ciazy. Znalezlismy sie i chcemy zyc razem. Tak zupelnie po prostu.
Jesli ktos jest w szoku, ja rowniez w nim jestem ;)
Ale.... jak to mowi "Alchemista":
"Cuando una persona desea realmente algo, el Universo entero conspira para que pueda realizar su sueño"... - Paulo Coelho
Celem byla droga, a drogi nie prowadza donikad...
Pozdrawiam serdecznie i bardzo, bardzo radosnie - karmelka :)
Zamieszcze zdjecia jak je zmniejsze, wkrotce.