Wow, data ostatniego wpisu szczerze mnie zaskoczyla. Kawal czasu minelo od
kiedy sie odezwalam. I to nie jest tak ze nie ma o czym pisac, wrecz
przeciwnie dzieje sie bardzo duzo. Tak duzo, ze nie ma czasu by pisac. W
moim dzienniku, ktory pisze jestem spozniona 3 tygodnie, a strona i
zdjecia... tiaaa... sami wiecie, zycie :)
Gdy Burners zakonczyli swa dzialalnosc w rocznice trzesienia ziemi i
rozjechali sie do swoich krajow, zostalo nas 9 osob by stworzyc Pisco Sin
Fronteras. Poczatki jak zawsze byly trudne. Rejestracja organizacji, kontakty,
papiery, adwokaci, konto bankowe, strona internetowa, rekrutacja nowych
ludzi, budowa obozu, walka z elektrycznoscia, woda, kanalizacja... projekty
do skonczenia i nowi ludzie proszacy o pomoc. Masa spraw jak na garstke
osob. Powiem to glosno: kazdy z nas zrobil tu kawal swietnej roboty! I dalej robi. Czasem
jest ciezko, ale wciaz do przodu. Desperacko szukamy rozwiazan i z
najnowszych wiesci: mamy juz wode!!! Od 3 tygodni nie mielismy podlaczenia,
zalatwic tutaj cokolwiek jest gorzej niz w Polsce. Brak biezacej wody i brak prysznicow +
praca w brudzie i pchly w nocy daly sie nam we znaki. Ludzie wyladowali w
szpitalu. Pogryzienia, infekcje, infekcja krwi, tona zastrzykow i
antybiotykow. Jesli chodzi o mnie to uniknelam tego w ostatniej chwili.
Kiedy nie mialam sil zwlec sie z lozka a ukaszenia napuchly i zaczely
swedziec wyzlopalam butle rumu dla dezynfekcji krwi a potem wzielam
antybiotyk i juz jest super. Zrobilismy generalna wielka dezynfekcje obozu, wynieslismy sie
do pobliskiego hostelu - zapomnianego swiata prysznicow, goracej wody i czystej poscieli.
W ogole poscieli! Szczerze przezylismy szok :) Wszyscy juz staneli na nogi.
To wazne. Wazny rowniez jest fakt, ze nareszcie mamy wode. Mamy, bo przelala sie miarka awantur z wladzami miasta. Mamy wszystkie potrzebne papiery, ale od 3 tygodni dawano i cofano nam zgode na podlaczenie. Nie bylo w tym krzty logiki i sprawa wygladala beznadziejnie. Ludzie chorowali, potrzebowali higieny. Pozwolenie na polaczenie dane rano tracilo waznosc w poludnie. Absurd totalny. Rozkulismy wiec kilofami asfalt i szukalismy miejskiej rury z woda przez pol nocy.
Kopalismy na oslep. Nie bylo wiadomo gdzie i jak gleboko biegnie. Az ja
znalezlismy! Przewiercilismy sie do srodka, zalozylismy wlasny kran i podlaczylismy
wlasne rury.
Mamy wode!! Na dniach powinnismy miec dzialajace prysznice. Jeszcze
chwila cierpliwosci, budujemy wieze na zbiornik. Poki co juz odpalilismy stacje
biopaliwa i robimy biodiesel. Uzywamy biopaliwa do naszej ciezarowki - 90%
przetworzonego zuzytego oleju roslinnego, ktory kolekcjonujemy z
restauracji i 10% normalnego diesla. Pomaga nam to zredukowac koszty operacyjne, a to jest
teraz najwiekszy problem. Wszystko co tu robimy placimy z wlasnej kieszeni -
instalacje wodna, gazowa, elektrycznosc, mur by zabezpieczyc oboz, ulotki
zeby rekrutowac nowych wolontariuszy... wszystko... ciazarowka umiera,
betoniarka umarla, siadla nam wczoraj elektrycznosc.. Mamy za to wode,
mamy siebie i wciaz przemy do przodu. :) Dziekuje serdecznie za wsparcie
finansowe projektow, o ktorych wspomnialam!!! Czekam na przelewy by moc
ruszyc z realizacja. Jesli ktos moze NAS wspomoc, bysmy mogli wspomagac tych w najgorszej sytuacji, to rowniez wielkie, wielkie dzieki. Trzymamy sie dzielnie, zaczynaja zjezdzac sie ludzie, zaczynaja tez wracac ludzie z Burners! :) Brakuje tylko czasu. Poza tym jest fantastycznie. Ludzie cudowni, caly projekt jeszcze bardziej.
Wow.. wolontariat byl jednym z moich waznych marzen. Jestem we wlasciwym czasie we wlasciwym miejscu. Nie mam namniejszej potrzeby ruszenia sie stad. Ile to juz czasu? Ze 2 miesiace?? Czuje ze chyba zostane jeszcze pare tygodni... ;) Zapraszam :D
Pozdrawiam bardzo bardzo serdecznie :) karmelka