:)
Indianie mowia, ze dusza podrozuje wolniej od ciala i po przyjezdzie trzeba na nia poczekac. Siedze wiec i spokojnie czekam.
Pierwszy dzien za mna i juz masa wrazen. Jest swietnie. Przenioslam sie z turystycznej dzielnicy Miraflores do scislego centrum i od razu bardzej mi sie podoba. Zajmuje "apartament" na 15-tym pietrze, opisany w broszurce jako doskonaly dla szukajacych wytchnienia od zgielku i halasu. Ryk silnikow i klaksonow jest taki, ze trzesa sie szyby.
W ramach eksperymentu sprawdzam jak niewiele rzeczy jest potrzebnych w czasie podrozy. Raczej nigdy nie mialam tendencji do przeladowywania plecaka, a teraz czuje, ze rzeczywiscie osiagnelam pewien sukces. Spostrzeglam to w zdumionych oczach urzedniczki lotniska kiedy nadawalam bagaz. Jej wzrok wbil sie w moja twarz i padlo pytanie: to wszystko? Laczna waga plecaka i podrecznej torby nie przekracza 11 kilo.
Idzie zima. Ludzie chodza w swetrach, niektorzy w rekawiczkach i czapkach. Juz widze, ze prawdziwym strzalem w dziesiatke bylo zabranie butli kremu na oparzenia sloneczne.. Coz, ktoz mogl przypuszczac.... ;)
Kupilam sobie teczowy sweter z kapturem i fredzlami, laze po historycznych ulicach, jem w lokalnych knajpach-kanciapach i czuje sie czescia calosci. Nie przeszkadza nieustajacy ryk klaksonow, sypiace sie kamienice, strawa tak wymieszana, ze nie chce nawet wnikac co w srodku, oraz jedna dyzurna szklanka na stoisku z wyciskanym sokiem z pomaranczy. Ceny jedzenia i internetu w starym miescie spadly o jakies 80%, tzw: lokalny folklor skoczyl o jakies 100 w gore. Jest tak, jak naprawde jest. Wazne, ze ludzie oddaja usmiech gdy ja usmiecham sie do nich. Mam tu lokalnego przewodnika, ktory wpierw sie do mnie przyczepil i za mna lazil, a teraz rzeczywiscie duzo mi pomaga. Duzo bezpieczniej sie z nim czuje, a szczegolnie wloczac sie w nocy i poruszajac lokalnymi busami po tym zwariowanym miescie. Tak, tak - uwazam na siebie.
Serdecznie pozdrawiam z peruwianskiej kafejki internetowej, ktora przywodzi mi na mysl Wojtka Dabrowskiego, gdy pisal z Wysp Bozego Narodzenia, a po klawiaturze zasuwaly mu mrowki... Na mojej klawiaturze mrowek nie ma, ale nie ma tez literek, bo sie z czasem zuzyly. Prawde mowiac piszac tego maila czuje sie jakbym grala w Sapera...
Koncze i bede sie odzywac. Sciskam serdecznie, karmelka :)