Cudowny czas spedzony w Rurrenabaque pojechalismy uczcic do Argentyny, kilkadziesiat godzin jazdy na poludnie by napic sie wina i zjesc steka. Pomysl moze troche z kosmosu, bo kolejne dni i noce mijaly nam w autobusach, ale siedzac juz w knajpie i palaszujac pysznego steka zapijanego argentynskim winkiem w oczach zaswiecilo sie zgodne: WARTO BYLO :D Tyle tu mielismy do zrobienia. Rano zaczelismy powrot na polnoc do Boliwii, na Salar de Uyuni. Plan byl prosty (jak zwykle) – chcielismy wypozyczyc skuter i wjechac na najwieksza solanke swiata na wlasna reke, na chwile. Bardzo szybko jednak wpakowalismy sie w kolejna wycieczke, a ta okazala sie najlepsza decyzja jaka moglismy podjac, a czas spedzony na Uyuni zgodnie uznajemy za najlepszy w calej naszej podrozy. Bylo ….. bylo najcudowniej i najlepiej, bylo niezwykle i… i nie wiem jak my zdolamy to opisac, ale bedziemy sie jakos starac. Wkrotce.
Pozdr, karmelka :)