Siedze we wlasnym pokoju popijajac herbate z sokiem malinowym i ciesze sie jak nigdy, ze jestem juz w domu. Czas w Ameryce Poludniowej byl zarowno efektywny jak i meczacy. Piec miesiecy podrozy spedzilam w samym tylko Peru. Pracowalismy jako wolontariusze starajac sie jak najlepiej pomagac ludziom. W tym czasie napadli nas w obozie z bronia i wyniesli plecaki (nie wszystkie), napadali nas na ulicy, niszczyli i rozkradali skonczone projekty. Marnie skonczyl plac zabaw, ktory pocieli i rozkradli by sprzedac metalowe elementy, shitter (sanitariaty publiczne) na pustyni, z ktorych zabrali toalete, zlew i krany, duzy projekt szkoly, ktory zostal zamkniety, poniewaz pracownicy kradli materialy. Kradnie sie na potege, kradnie sie bez granic, kradnie sie w obrzydliwy, perfidny sposob. Przykladow jest wiele.
Droga internet - oboz wolontariuszy ma nie wiecej niz 250 m. Jest wieczor, ale wszyscy wiedza, kim sa i co robia ci biali - pomagaja za darmo. Ulica z internetu do domu wraca wolontariusz. Zachodzi mu droge lokalny i przystawia pistolet do glowy. Wywiazuje sie rozmowa:
-"Dawaj pieniadze".
-"Nie mam nic" - pokazuje puste kieszenie.
-"Dawaj pieniadze" - spluwa dalej opiera sie o skron.
-"Nie mam. Masz syna?"
-"Mam" ????
-"Wiesz kim jestem i co tutaj robie?"
-"Wiem"
-"Buduje tu kible, zebys mial gdzie ...., buduje szkoly, by Twoj syn mial gdzie sie uczyc i nie wyrosl na takiego durnia jak Ty"....
Odwraca sie na piecie i odchodzi. Oprocz racji ma tez szczescie, bo w Peru zycie kosztuje 1 sol (1 sol=0.966 zl).
Inny dzien, centrum, srodek tygodnia, godz. 16:00
Idziemy z Willem sprawdzic nowy projekt. Podbiega od tylu kobieta i wyciaga mi 50 soli z tylnej kieszeni spodenek. Lapie ja Will i chwytam ja ja. Zaczyna sie ze mna szarpac probujac drapac mi twarz. "Pusc ja!!"- slysze. Uwolniona odbiega i zaczyna krazyc po skrzyzowaniu. Gonimy ja. Na ulicach sprzedaje sie wszystko od kradzionych sprzetow (zdecydowana wiekszosc) po detergenty i zracy kwas. Jestesmy blisko. Dzieli nas stoisko z chemikaliami. Kobieta chwyta butelke kwasu by wylac nam ja w twarz (tak sie tam robi), w ostatniej chwili ktos widzac co sie swieci wyrywa jej butelke z rak. Chwyta inna, z mniej niebezpiecznym produktem - jakies zrace cos do dezynfekcji i oblewa mi tym cale nogi (krotkie spodenki) i koszulke. Lapie ja tlum. Nogi pieka a koszulka zaczyna miec biale odbarwione plamy. Jedziemy na policje. Posterunek wypchany po brzegi - kradzieze, napady z bronia, handel narkotykami. Moja zlodziejka nie okazuje jakiejs specjalnej skruchy. Krzyczy przez caly posterunek do Willa, ze potnie mu twarz jak tylko wyjda. Zastanawiam się czy nie rzucic jej w twarz mojej koszulki WOLONTARIUSZ i nie wyjechac z tego kraju najszybciej jak się da.
Pisco.... Miasto zniszczone niemal doszczętnie w zeszłorocznym trzesieniu ziemi. Ciezko poznac, ze minal już ponad rok. Wszystko jest rozgrzebane i rozkopane, ludzie zyja w chatkach z plastiku i słomianych mat lub w poszarpanych namiotach, tak jakby trzesienie zdarzylo się niedalej jak w poprzednim miesiacu. Wiele krajow z całego swiata przesłało pieniadze, by pomoc ludziom, którzy stracili wszystko. Jednak zadne donacje nie dotarly do ludzi, wszystko rozkradl peruwianski rzad. Przydzielil za to ofiarom tragedii zasilek wysokości 1200 soli na odbudowe domu, poczym podniosl ceny materiałów budowlanych w Pisco niemalże o 100%. W zadnym wypadku nie wystarcza to na budowe domu. Na tym etapie, po ponad roku ludzie maja pewna czesc materiałów, brakuje pieniędzy na pozostala czesc i na oplacenie budowy. Tu mieli pomoc wolontariuszy z calego swiata, ktorzy zdecydowali poswiecic swój czas i swoje pieniadze by pomoc. Za darmo kopalismy fundacje pod sciany, robilismy recznie kolumny, mieszalismy i wylewalismy beton, kladlismy cegly i robilismy dachy. Prywatne projekty jeszcze spotykaly się z jakas wdziecznoscia, publiczne jak szkoly i sanitariaty odbieraly sily i checi. Biali pracowali a Peruwianczycy siedzac w kucki przygladali się calymi godzinami jak im idzie. Gdy konczylismy, była to tylko kwestia czasu, by ze scian zostalo wyrwane wszystko co tylko sie da wyrwac i sprzedac. Ciagle tluklo sie pytanie czy nasza pomoc ma jakikolwiek sens? Z drugiej jednak strony od wlasnego rzadu nie mieli najmniejszego wsparcia, na krzywdzie ofiar trzesienia ziemi zrobiono biznes, a z peruwianskich pieniedzy nie zostala odbudowana ani jedna klinika czy szkola. To co robia nie rozni się niczym od tego co robi rzad – kradna. Jest masa dobrych ludzi, żyjących we wstydzie i strachu. Przemoc i złodziejstwo dotyka nie tylko przyjezdnych. Na ulicach sa strzelaniny i bojki na kamienie i noze. Napadane sa hotele lub ludzie w taksówkach. Dzieci odprowadza i przyprowadza się ze szkoly, jest zbyt niebezpiecznie by szly same. Taki kraj.. Wszyscy wiedza, ze Peru jest niebezpieczne, malo kto rzeczywiscie wie dlaczego. I nie znaczy to, ze do Peru nie nalezy jechac. Jest bardzo piekne i warto. Trzeba po prostu uwazac. Nie prowokowac drogim aparatem, zegarkiem czy lancuszkiem na szyi, NIGDY nie zostawiac podrecznej torby czy plecaka z pieniedzmi i dokumentami obok siebie lub na gornej polce w autobusie, zawsze na sobie lub przy sobie, najlepiej przywiazana lub zawinieta wokol reki czy nogi. Co jeszcze? Zawsze sprawdzic cene danej uslugi pytajac kogos z boku (cena taksowki, tuk-tuka, autobusu, biletu wstepu, hotelu, wycieczki, wody i slodkiej bulki na ulicy, najlepiej wszys-tkie-go). Biali zawsze placa za swoj kolor. Przez cztery miesiace kupowałam sok za 4 sole zamiast za 2.50 A uwazajac zostalam okradziona przez kobiety, facetow, 13-letnie dzieci, ludzi w mundurze, ktorzy do tego munduru nie mieli najmniejszych praw. Wiem, ze już brzmie niewiarygodnie, ale apropos mundurow, to absolutnie nie ufa sie policji. Były przypadki, ze policjanci zatrzymywali kogos i przystawiali mu bron do glowy, by zabrac wszystkie pieniadze. Will opowiadal, ze wracal raz z pracy na statku i wysiadl z autobusu w nocy, na drodze w jakims malo bezpiecznym miejscu. Stal tam patrol policji. Było kwestia czasu az przyjdzie ktos, by go okrasc. Zaczal rozmowe z policjantami, by mu pomogli i zatrzymali jakis samochod, którym moglby dalej pojechac. W tym czasie nadeszlo dwoch gosci. Policjanci zamkneli szybe i patrzyli co sie dzieje. Przy samochodzie policyjnym Will najpierw oddal pieniadze złodziejom a reszte, co mu zostalo zapłacil policjantom, by zatrzymali jakis samochod.
Nie chce byscie rezygnowali z podrozy do Peru. Chciałabym zebyscie uwazali. Nie chce siac paniki, Peru ma fantastyczne miejsca do odwiedzenia. Mam wiecej historii z tego kraju niż przecietny turysta, poniewaz spedzilam tam nie 2 tygodnie, lecz 5 dlugich miesiecy. Mam nadzieje, ze komus te doswiadczenia sie przydadza. I jesli moge doradzic, to jadac tam zostaw swoja ukochana lustrzanke w domu i zabierz tanszy i prostszy aparat. Tez robi zdjecia a przynajmniej nie bedzie tak bolalo jak go ukradna. Spanie w namiocie na plazach i jazda autostopem tez jest bardzo kiepskim pomysłem. Najgorsza jest Costa – wybrzeże. Sierra i Selva – gory i dzungla sa duzo bezpieczniejsze (tam handluje się glownie narkotykami i bronia, ale nie ma tylu napadow na ulicy). Z miast polecam bardzo uwazac w Limie, Chimbote, Trujillo, Piura i Tumbes (przejscie graniczne z Ekwadorem). Nie lazcie po ulicach jak się sciemni.
Poza tym: suerte y bien viaje!
I wybaczcie tyle slow, oby nie poszly na marne!
Pozdrawiam serdecznie juz z Wrocławia znad swej malinowej herbaty - karmelka
Acha, i najnowszych newsow, spotkałam wczesniej Sw. Mikołaja i mam nowy telefon. Moj nowy numer: 660 262 026