Geoblog.pl    wdrodze    Podróże    Bo celem jest droga - nowa wyprawa - Peru i Boliwia    Wolontariat
Zwiń mapę
2008
10
sie

Wolontariat

 
Peru
Peru, Pisco
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15976 km
 
hej hej :)


Troche sie nie odzywalam, bo nosilo nas po kolejnych krajach w najrozniejszych kierunkach. Nie widac tego na mapie, ale zdazylismy 4 razy wjechac i wyjechac z Boliwii i dosc chaotycznie pokrecic sie po Peru. Wszystko zaraz po tym jak zjawilismy sie na kolacje w Argentynie (40 godzin jazdy autobusami na poludnie, by zjesc kawal steka !!!), wrocilismy do Boliwii, wskoczylismy do Chile na Casillero del Diablo - obecnie moje ukochane, najlepsze wino na swiecie, i wrocilismy grzecznie do Peru, skad.... skad niemalze natychmiast z kopyta ruszylismy z powrotem do Boliwii, by spotkac naszych ukochanych przyjaciol Baskow. Dzien pozniej wrocilismy do Peru i zaczelismy pruc na polnoc, w kierunku samolotu, ktorym Kuba wroci do domu. Szlo dobrze, az dotarlismy do Pisco gdzie pracuja wolontariusze z calego swiata przy odbudowie miasta niemalze doszczetnie zmiecionego przez trzesienie ziemi. O Builders Without Borders rozpisal sie Kuba, wiec zeby sie nie powtarzac, odsylam do lektury na jego stronie - www.wpodrozy.geoblog.pl

Obecnie Pisco przestalo wygladac jak smetne pobojowisko i bardziej przypomina wielki plac budowy. Trzesienie ziemi zmiotlo 85% budynkow a pozostale 15% uszkodzilo. Mimo ze robi sie tu bardzo duzo, ludzie nadal mieszkaja w strasznych warunkach. Ja pracuje przy kilku projektach. Jeden z nich to budowa sanitariatow i szkoly w Las Dunas. Las Dunas... ladna nazwa, ale w rzeczywistosci to miasteczko domkow skleconych z bambusa, plastiku, gwozdzi i kapsli po piwie (kapsle pomagaja przymocowac sciany - plastikowa folie do konstrukcji - zwykle czterech bambusowych pali). Nie ma elektrycznosci, nie ma wody, sa ludzie ktorzy uciekajac z walacych sie domow postanowili schronic sie posrodku niczego, daleko od miasta i walacych sie murow i daleko od morza, ktore po wstrzasie wdarlo sie fala na lad zatapiajac wszystko na swojej drodze. Wybrali pustynie. Oprocz gor piachu i tony smieci nie ma tam niczego. Budujemy wiec publiczne sanitariaty, szkole podstawowa i gimnazjum. Przy projektach pracuja ludzie z calego swiata, ktorzy maja potrzebe pomagac. Kopiemy fundamenty, budujemy sciany, dachy, mieszamy beton i wylewamy podlogi. Budujemy tez plac zabaw dla szkoly, odrdzewiamy rury, tniemy, spawamy, malujemy... Ide o zaklad, ze ta szkola wraz z jej genialnym placem zabaw bedzie najpiekniejsza szkola w calym Peru :) Ile frajdy jest przy tej pracy to trudno opisac. Atmosfera jest niesamowita, a ludzie absolutnie rewelacyjni. Banda wariatow altruistow, tak zwariowanych i pozytywnych, ze ja przy nich jestem szara i nudna. Jest masa smiechu, wyglupow i niezwykle silnej pozytywnej energii. Tu nie ma leniow, egoistow, czy zlych ludzi, albo nie przyjezdzaja, albo zaraz wyjezdzaja. I w tej atmosferze sa realizowane i finalizowane kolejne projekty nie tylko dla miasta, ale rowniez dla prywatnych najbardziej potrzebujacych rodzin. Codziennie ktos puka do drzwi i prosi o pomoc. Codziennie robi sie wszystko, by pomoc. Zalatwia sponsorow, kupuje materialy i buduje sie kolejny dom dla tych, ktorych sytuacja jest najbardziej beznadziejna.
Duzo sie dzieje, co chwile cos nowego. Widac to po imponujacej kolekcji roznych "pamiatek" na rekach i nie tylko - odciski, ciecia, otarcia, oparzenia, farba, siniaki, beton we wlosach... co chwile cos nowego, tutaj sie nie nudzi. I mowia to ludzie, ktorzy przyjechali na tydzien/dwa i siedza juz od kilku miesiecy (takich jest wiekszosc). Nawet Kuba mimo swej pogoni na polnoc zasiedzial sie pare dni. Rozdzielilismy sie kilka dni temu. Caly projekt konczy sie za tydzien w rocznice trzesienia ziemi. Prace bedzie kontunowac lokalna organizacja, ktora powstala specjalnie w tym celu - Pisco Sin Fronteras i czesc wolontariuszy z Burners Without Borders zostanie jeszcze jakis czas by pomoc w najtrudniejszym poczatku. Jest masa rzeczy do zrobienia.

Czuje, ze jestem we wlasciwym miejscu - 300% energii i taki szacunek do calej ekipy, ktora tu jest, ze eh... nie da sie opowiedziec. Z kazdym dniem uwielbiam ich bardziej. Tu jest tak pozytywna atmosfera i tyle dobra, ze samej mi czasem trudno uwierzyc. Uwielbiam tych ludzi, i miejsce i to co tutaj robimy.
Zdjecia do galerii wrzuce jak sie ich kilka uzbiera.

Pozdrawiam serdecznie i niezwykle radosnie - Karmelka - obecnie Milky Way
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
p.Ula
p.Ula - 2008-08-13 14:41
KARMELITKO "JESTES WIELKA". Trzymam kciuki przesylam moc pozytywnych pradow
 
pauelbis
pauelbis - 2008-08-14 08:59
Nie ma jak pozytywna energia i atmosfera :)))

Własnie troche dzialam wolontariacko i wariacko w Osrodku Rehabilitacji Ptakow Dzikich w Bukwaldzie k. Olsztyna, energii nie brakuje, tej pozytywnej; gorzej z forsa ale uruchamiam wszystkie kanaly zeby peso bylo zbedne, a potrzeba (ryb, zboza i innego zarcia dla skrzydlatych pacjentow),elektryka samochodowego zeby naprawil ptasi ambulans, wyposazenia gabinetu weterynaryjnego - bo bieda, materialu na woliery dla ptakow itd., a przede wszystkim brakuje ludzi, ktorzy chca... Pozdr
 
"sterniczka"
"sterniczka" - 2008-08-22 13:36
cześć Karmelka
śledzę Twoje przygody i jestem pełna podziwu za spontaniczność, trzymam kciuki, pozdrowienia
 
 
wdrodze
kamila szymanowska
zwiedziła 10% świata (20 państw)
Zasoby: 104 wpisy104 125 komentarzy125 346 zdjęć346 0 plików multimedialnych0